Dokonały się… łaski i cuda

Jesteśmy po uroczystościach wmurowania kamienia węgielnego kościoła pw. Matki Bożej Pompejańskiej na warszawskiej Pradze. Powstaje nowy kościół. Dlaczego w tym miejscu? 

Zaczęło się to w 2016 r., na osiedlu Żerań powstawało coraz więcej bloków, chociaż na początku było więcej domów jednorodzinnych. Przyszedłem tu w roku 2016, a pierwsza msza święta odbyła się pod gołym niebem 4 września, bo na początku nie mieliśmy żadnej kaplicy. Był oczywiście plac zakupiony przez Kurię, stał tam dom jednorodzinny, w którym zamieszkałem. 

Czas przygotowań do duszpasterstwa trwał trzy miesiące. Najpierw przez wrzesień gromadziliśmy się co niedziela o godzinie 10, nie było nawet zadaszenia. Była piękna pogoda, Matka Boża dała nam tę łaskę, że mogliśmy sprawować Najświętszą Ofiarę pod gołym niebem. Przychodziło coraz więcej ludzi na mszę świętą pośród drzewek owocowych i krzewów. Później powstała kaplica, w której do tej pory są sprawowane msze.

Jaki był odzew mieszkańców na wydzielenie nowej parafii?

Powiedziałbym, że większość ludzi była zainteresowana. Małe grupy na początku twierdziły, że przecież jest blisko do innych kościołów, bo „tylko” 3 km do kościołów pw. św. Jadwigi, parafii pw. Pięknej Miłości czy kościoła Narodzenia Najświętszej Marii Panny. Większość moich parafian należała poprzednio do parafii pod wezwaniem św. Jadwigi Śląskiej i wielu było w niej głęboko zakorzenionych. 

Gdzieś po roku sytuacja się ustabilizowała. Ludzie uświadomili sobie, że mają swoją nową parafię tuż pod bokiem, nie muszą dojeżdżać, mogą sobie spokojnie przyjść pieszo. Podeszli do tego na spokojnie, bo jeżeli arcybiskup Henryk Hoser zdecydował, że ma powstać nowy kościół, to będziemy tu razem działać. 

ks. Kot z kamieniem węgielnym
ks. Kot z kamieniem węgielnym. Fot. © Marek Woś

Kościół usytuowany jest pośrodku nowej parafii i nikt nie ma daleko. Myślę że to był trafny wybór księdza arcybiskupa. Nie był on łatwy, bo 3000 metrów kwadratowych to nie jest dużo, jeśli chodzi o budowę kościoła. Ale budynek wpasował się doskonale w te bloki wojskowe i deweloperskie, obszarowo znajduje się dokładnie w centrum.

…I ma takie nietypowe wezwanie. Jest w Polsce dużo kościołów Matki Bożej Różańcowej, ale tutaj powstaje Matki Bożej Pompejańskiej. Skąd pomysł na to wezwanie?

Dowiedziałem się, że mam przyjść na tę parafię 13 maja. Myślę, że tu nie ma przypadku. To Matka Boża Różańcowa Fatimska prowadzi to dzieło. Miałem już wtedy zaplanowaną pielgrzymkę do Włoch, między innymi do Pompejów. I to właśnie ukierunkowało nazwę parafii. Na początku myśleliśmy jeszcze o św. Faustynie. Jednak parafianie zakupili w Pompejach obraz takiej wielkości, jak teraz wisi w kaplicy, a następnie biskup, kiedy przyjechał poświęcić plac i krzyż pod budowę świątyni, stwierdził, że Matka Boża wybrała to miejsce na Żeraniu. Od razu też potwierdził, że nowa parafia będzie pod wezwaniem Matki Bożej Pompejańskiej. Jako moderator Żywego Różańca w diecezji warszawsko-praskiej pragnąłem odbyć pielgrzymkę do Matki Bożej w Pompejach. Chciałem właśnie jej zawierzyć moje życie kapłańskie, ale też i moją posługę. Zawierzyłem je właśnie u stóp Matki Bożej w Pompejach. I to wezwanie parafii zostało potwierdzone przez księdza arcybiskupa Henryka Hosera.

Długo to nie trwało, a do powstającej parafii przyjechały niezwykłe osobistości!

Kiedy arcybiskup Tommaso Caputo, delegat papieski w sanktuarium Pompejach, przyjechał do nas w odwiedziny, było to miłym zaskoczeniem, że zechciał nawiedzić taką skromną kaplicę. Tym bardziej, że towarzyszył mu nuncjusz apostolski, abp. Salvatore Pennacchio, który jest zjednoczony z nowenną pompejańską. Od tego momentu rozpoczęła się nowenna pompejańska w parafii. Jakby Matka Boża poprosiła nas o to, aby tu, w tej kaplicy odmawiać nie tylko dziesiątkę różańca, ale trzy części różańca. I tutaj rozpoczęło się wielkie działo apostolatu nowenny pompejańskiej, właśnie od 2017 roku. 

Nakreślona też została peregrynacja obrazu Matki Bożej, która trwa do tej pory. Codziennie obraz przyjmuje jedna rodzina. Modlą się w swoich sprawach oraz w intencji naszej parafii, naszych kapłanów. Także zawierzają budowę naszej świątyni Królowej Różańca Świętego. Właśnie w 2017 r. zostały przywiezione relikwie błogosławionego Bartolo Longo. To jakby potwierdziło, że Maryja wybrała sobie to miejsce dla modli­twy różańcowej. 

Nowenna pompejańska wpisuje się w charyzmat waszej parafii. 

Nie było łatwo wejść w ten rytm modlitwy, bo ludzie zawsze odmawiają dziesiątek czy cząstkę różańca. Podzieliliśmy się na grupy, aby odmówić cały różaniec, a także dlatego, że mamy tutaj dużo kół różańcowych: 20 kół żywego różańca. Nie było też problemem podzielić dni między grupy, które się gromadzą i modlą przed Najświętszym Sakramentem. 

Dzieją się wielkie cuda i łaski i jestem przekonany, że wiele intencji wymodliliśmy dla parafii. W tej chwili w naszej kaplicy trwa już 28. nowenna pompejańska. W takiej dziękczynnej formie, bo mamy wybudowany kościół w stanie surowym, ale modlimy się za ofiarodawców, za darczyńców, za tych, którzy nam pomagają w tworzeniu czy działaniu wspólnoty parafialnej. Cieszę się, że możemy się gromadzić codziennie. Półtorej godziny to jest trochę czasu, ale są już owoce w formie wspólnot różańcowych. Powstają też nowe wspólnoty, na przykład św. ojca Pio czy Odnowa w Duchu Świętym, mamy też coraz większy zastęp ministrantów, lektorów, działa wspólnota Totus Tuus. 

W ramach nowenny pompejańskiej raz w miesiącu wychodzimy na zewnątrz. Jest to 13. dzień każdego miesiąca. Po mszy świętej idziemy w modlitwie na nasze wały, okalamy naszą parafię. Idziemy 5 km, wspólnie odmawiając różaniec. Zatrzymujemy się, kiedy wypada tajemnica, rozważamy tajemnicę i idziemy dalej. Następnie w kaplicy odśpiewujemy Apel Jasnogórski przed tronem Matki Bożej. Jest też uroczyste błogosławieństwo. 

W formie nowenny pompejańskiej mamy też wieczerniki pompejańskie w pierwszą sobotę miesiąca. Po mszy świętej wychodzimy z wizerunkiem Matki Bożej, maszerujemy ze świecami wokół kaplicy. Przed pandemią całowaliśmy obraz, teraz kłaniamy się w jego kierunku, oddając hołd Matce Bożej. Następnie zaczyna się wieczernik pompejański. Na początku odmawiamy różaniec, każdy odmawia po jednej Zdrowaś Maryjo. Potem są wypowiadane wszystkie intencje zebrane do koszyka oraz przysyłane mailem do naszej parafii. Kończymy Apelem Jasnogórskim i uroczystym błogosławieństwem.

Organizujecie też piesze pielgrzymki, inspirując się mającą długą tradycję pielgrzymką z Pignataro Maggiore do Pompejów. 

W Roku św. Józefa będzie już piąta pielgrzymka, która idzie z Legionowa, z parafii św. Józefa. Cieszy się wielką popularnością. Ale widzę, że tryska w tych osobach radość. Trzy lata temu razem szło około 400 osób. W zeszłym roku ze względu na pandemię szło 130 osób. 

Pielgrzymkę rozpoczyna msza święta z biskupem Romualdem, potem wychodzimy o godzinie 23. Przystanki są półgodzinne w Choszczówce, w Instytucie Kardynała Wyszyńskiego, drugi na Prudach w parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny, trzeci u św. Jakuba na Tarchominie, no i czwarty u nas, podsumowanie dziękczynną mszą świętą o godzinie 7. 

Staramy się, żeby iść około 20 km. Co kilometr zmienia się tajemnica różańca i idąc, rozważamy życie Jezusa i Maryi. Pielgrzymi idą w grupach dwudziestoosobowych, choć w 2020 r. były grupy dziesięcioosobowe ze względu na obostrzenia pandemiczne. Idą także klerycy, alumni, siostry zakonne z różnych zgromadzeń. Jest coraz więcej młodzieży, dla mnie to jest wielkie duchowe boom. Dzięki różnorodności wszyscy się tak jednoczą, że w ogóle nie czuć zmęczenia. Jest duża satysfakcja, że idziemy nocą, w ciszy. Oczywiście każdy ma różaniec w ręku i sobie po cichu odmawia. 

Patrząc z boku, widać jak rośnie i kościół, i jednocześnie wspólnota parafialna.

Początki nie były wcale łatwe, bo parafia była stworzona prawie z niczego. Ale tam gdzie trzech albo dwóch w imię Pana Jezusa się spotyka, tam jest wspólnota. Sam Pan Jezus błogosławi. Pierwszą kolędę sam przeszedłem, zajęło mi to dwa i pół miesiąca. Potem na drugi rok dostałem księdza do pomocy, było mi łatwiej. Teraz jest już wikariusz. Ale to dlatego że są dwie szkoły podstawowe, jest dużo młodzieży, dzieci, którymi się trzeba duszpastersko zająć. Teraz z księdzem Mariuszem przygotowujemy 100 osób do Pierwszej Komunii Świętej. Kiedy przychodziłem do parafii, było ich tylko 20. Ta parafia rośnie. Wszyscy przeprowadzają się z różnych okolic Polski, trzeba ich scalić, zjednoczyć właśnie w tych wspólnotach. 

Na razie stoją mury i dach kościoła, przed parafią wiele prac. Jakie są jeszcze główne potrzeby?

Jesteśmy na półmetku prac. Nie ma jeszcze okien, nie ma światła, nie ma ścianek działowych. Trzeba zabezpieczyć dach. Ale jest to etap, na którym widać już główną bryłę. Można wejść, zobaczyć przestrzeń wewnątrz w stanie surowym. 

Myślę, że budowa trochę jeszcze potrwa. Potrzeba naszej wiary, ale także niestety funduszy, ofiar na wykończenie świątyni, aby msze święte mogły odbywać się wewnątrz kościoła. Konieczne są nasza praca, trud, ale też i ofiarność. Liczymy na darczyńców, na parafie, które nas wesprą. Potrzeba nam również takiego ducha, żeby kult Matki Bożej można było kontynuować już w tej nowej świątyni. Brakuje nam również salek katechetycznych, żeby się spokojnie spotkać, pomodlić, żeby rozwiązywały się też i sprawy ze wspólnotami. Musimy się gromadzić, a nie ma gdzie, spotykamy się na razie w małej kaplicy, a nie jest to wcale dla nas łatwe. 

Niektóre sprawy są trudne do rozwiązania. Ale myślę, że każdy powinien zrozumieć, że jeżeli chodzi o budowanie kościoła, to potrzeba naszego zaangażowania. To nie tylko kapłan buduje, ale my wszyscy. Ludzie powinni też się trochę zainteresować. Kapłani się zmieniają, ale ludzie tu pozostaną i będą związani z tą parafią. Ten kościół będzie tutaj trwał na wieki. Pan Jezus zamieszkał tutaj, bo chce, aby jak najwięcej ludzi korzystało z sakramentów.

Na kiedy jest planowane zakończenie budowy?

Planu jako takiego nie mamy. Ogólnie rzecz ujmując, wszystko zależy od funduszy. Jeśli będą fundusze, sprawy budowy na pewno pój­dą do przodu o wiele szybciej. Z powodu pandemii jest jeszcze trudniej, bo wiele rzeczy podrożało. Musimy to podzielić na etapy. Nie da się wszystkiego na raz zrobić. I tak ten koś­ciół powstał w ciągu dwóch ostatnich lat. Zaczęliśmy budowę 25 września w 2019 r., czyli tuż przed pandemią. Mieliśmy trochę przerw spowodowanych brakiem funduszy. Gdyby były fundusze, można by i przez cały rok budować. Kościoły jednak buduje się dość długo. Ale wierzę bardzo mocno, że Matka Boża i błogosławiony Bartolo Longo nam w tym wszystkim pomogą.

No właśnie, bł. Bartolo Longo. Czy jego wizerunek znajdzie się w nowym kościele?

Planujemy dla niego boczną kaplicę. Bartolo Longo jest patronem naszej parafii, posiadamy już jego relikwie. Teraz gromadzimy się w kaplicy 26 każdego miesiąca. Mamy wtedy specjalne nabożeństwo. Ułożyliśmy także litanię i modlimy się przed jego relikwiami wraz z błogosławieństwem indywidualnym dla osób, które przychodzą przed ołtarz. 

Dlaczego właśnie 26. dzień każdego miesiąca?

Ponieważ beatyfikacja odbyła się właśnie 26 października 1980 roku. Tak więc tego dnia rozpoczął się kult błogosławionego Bartolo Longo. Nie jest to patron znany Polakom. Wiele osób się dopytuje o niego. Mówimy o Bartolo Longo, o jego nawróceniu, działalności charytatywnej. O tym, że został wybrany przez Maryję do budowy świątyni w Pompejach. Jest jakby przydzielony do naszej parafii i szczycimy się jego obecnością pośród nas.

Myślę, że nieprzypadkowo w miejscu dawnego osiedla Piekiełko powstaje parafia Matki Bożej.

Piekiełko? Skąd taka nazwa?

To była karczma na skraju parafii, bliżej ulicy Modlińskiej. Przychodziło tam sporo osób, które prowadziły hulaszcze życie. Tam się odbywały różne zabawy i koncerty. Starsi ludzie to pamiętają. Na niektórych starych ulicach widnieje napis: „Osiedle Piekiełko”.

Teraz to będzie ziemia uświęcona obecnością Maryi. Nasuwa się pewna analogia: kiedy Bartolo przyjechał do Pompejów, była to okolica, gdzie żywe były zwyczaje pogańskie. Dzięki jego pracy stało się to miejsce centrum życia duchowego.

Mam nadzieję, że i tutaj będzie podobnie. Już teraz wielkie rzeczy się dzieją. Po pięciu latach widzę, że jest dużo łask. Jest też wiele nawróceń, dużo uzdrowień duchowych. Są świadectwa, że po peregrynacji obrazu Matki Bożej Pompejańskiej część małżonków modlących się o potomstwo otrzymała je i to w dosyć szybkim czasie – niektórzy po dwóch, niektórzy po trzech miesiącach. Powiedziałbym, że było ponad dziesięć takich małżeństw. Nie mówiąc już o sprawach związanych z różnymi chorobami, gdzie człowiek był słaby i ułomny, a teraz jest silny i mocny. Ludzie ci powrót do zdrowia zawdzięczają na pewno Matce Bożej Pompejańskiej i nowennie pompejańskiej, którą codziennie odmawiają. 

Dużo ludzi się nawróciło, bo przecież dotąd codziennie do kościoła nie chodzili, a teraz stali się krzewicielami modlitwy różańcowej. Jeżdżą też na pielgrzymki w różne zakątki naszej ojczyzny. Myślę, że relikwie Bartolo Longo, które trafiły do nas w 2017 r., były pewnym znakiem. Wtedy „zaraziliśmy się” odmawianiem nowenny pompejańskiej. 

W pierwszym roku to nie było takie proste. Pomału jednak to wszystko się utrwaliło. Przez te cztery lata nie przerwaliśmy tej modlitwy. Ona cały czas jest kontynuowana. Myślę, że to nowenna pompejańska pomogła nam w budowie świątyni Matki Bożej Pompejańskiej, że ta świątynia wbrew pozorom szybko powstaje. Taki potencjał ma modlitwa różańcowa oraz posty o chlebie i wodzie. Matka Boża dała taki mocny napęd, że nawet w pandemii dokonały się łaski i cuda. Dla Matki Bożej nie ma nic niemożliwego.

Rozmawiał Marek Woś

5 5 głosów
Oceń ten tekst

Mogą zainteresować Cię też:

Powiadamiaj mnie o odpowiedziach
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Martin
Martin
17 lipca 2022 16:13

Brauche Hilfe ein exoziten

1
0
Czy podoba Ci się ten tekst? – Zostaw opinię!x